KUBO I DWIE STRUNY - RECENZJA

Jest to jedna z tych animacj dla najmłodszych, na której nie muszą męczyć się dorośli, a wprost przeciwnie. Studio Laika, które wyprodukowało bajkę choć powiedziałą bym baśń. "Kubo i dwie struny" nie podąża za rzadną z wytartych dróg i wskrzesiło animację podklatkową. Technika ta jest bardzo pracochłonna i zarazem droga ale dzięki temu animacja jest specyficzna i zapada w naszej głowie na dłóżej. Animacja jest opowieścią z feudalnej Japonii i chłopcu opowiadającym historie o bohaterze, potworach oraz honorze, skłądając przy tym w magiczny sposób origami grając na shimasen. W ten sposób zarabiając na życie. Twórcy nie szczędzą bohaterom chorób i urazów oraz kalectwa. Tak jest w przypadku matki Kubo, która traci pamięć po uderzeniu się w głowę. Na ogół tym złym bohaterem jest macocha czy przybrane rodzeństwo jednak tutaj jest to wróg bezzwzględny z którym jest powiązanie krwi. Przeciwnik ma swoje racje, z którymi nie zgadza się matka Kubo, a zgoda na plany dziadka wobec chłopca były by wbrew temu co ceni. Z animacji dziecko może dowiedzieć się stosunkowo wiele o kraju kwitnącej wiśni oraz zobaczyć co znaczy duchowość bohatera oraz śmierć niestanowiąca tabu. Choć żartów nie brakuje to autorzy nie ograniczyli się do wybuchów śmiechu i niskolotnych żarcików. W przygodach synach legendarnego samuraja kryje się pochwałą dla heroizmu i bezkompromisowego dążenia do własnych celów. Bardziej złożonym morałem jest fakt, iż największym zwycięstwem jest przebaczenie. Podsumowując nikogo nie zadziwi, że produkcja dostałą nominację do Oscar'a.
Komentarze
Prześlij komentarz